sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział 3

__________________________________________________________________________________ Kiedy wyszedłem z budynku w ręce nadal trzymałem telefon.Na wyświetlaczu w dalszym ciagu widniało 9 magicznych cyferek, i zacząłem się zastanawiać,czy kiedykolwiek mi się do czegoś przydadzą.Bo chociaż jest szansa,że się poznamy to nie wiem,czy jest ona również co do tego,czy mnie polubi.Trochę się wahałem,ale w końcu zapisałem numer.W moich kontaktach widnieje na pierwszym miejscu jako "Anastasia". Schowałem Xperię do kieszeni kurtki,którą po chwili zapiąłem na suwak.Na głowę włożyłem kask i ruszyłem w stronę domu. Przez to,że cały czas ta jedna osóbka siedzi mi w głowie nie zauważyłem,że pogoda się poprawiła.Było szarawo co prawda,ale nie wyglądało to aż tak źle jak rano.Byle nie padało- pomyślałem.
______________________________________________________________________________
Światła łaskawie zmieniły swój kolor na zielony i mama mocniej przycisnęła pedał gazu. W radiu leciała moja jedna z ulubionych piosenek "Calvin Harris-Thinking about you". Śpiewałyśmy z dziewczynami jak opętane,mama czasami dorzucała swoje trzy grosze. W jej wykonaniu wychodziło to troszkę komicznie.Okazało się,że Amanda mieszka tylko 10 minut drogi samochodem od mojego domu,co piechotą wychodzi mniej więcej około 20 minut. Kiedy już dotarłyśmy na miejsce:
-Dziękuję za podwózkę-odezwała się "Amandzia" w stronę mojej mamy ,przy czym utuliła mnie na do widzenia.
-Nie ma za co,polecam się na przyszłość-odpowiedziała jej mamcia,a ja odwzajemniłam uścisk. Kiedy była już w połowie drogi rzuciła z uśmiechem przez ramię:
-Do zobaczenia jutro w szkole!
-Do zobaczenia! - wydarłam się,a na buzi pojawiły się dwie dziurki.
Mama ruszyła.Ledwo odjechałyśmy spod mieszkania Amandy,a już dostałam od niej sms-a:
"Pojedziesz jutro ze mną do szkoły metrem?"
Wzięłam się za pisanie odpowiedzi,ale najpierw spytałam mamy:
-Podwieziesz mnie jutro rano do Amandy,albo na stację metra?
-Do Amandy tak,ale na więcej nie licz,mam ważne spotkanie i nie mogę się spóźnić.
-Okey,w porządku-odparłam.
"A o której jest? "
"8:20 z racji tego,że mamy na 9:00 do szkoły"
"Okey,będę po Ciebie na 8:00 :)"
"Zgoda,więc do jutra ;**"
Do domu dotarłam dopiero na drugą,ponieważ po drodze zajechałyśmy do marketu kupić co ś na szybki obiad. W naszym koszyku nie zabrakło jakiegoś warzywa,owoca,a w szczególności nie zabrakło czegoś słodkiego.Kiedy byłyśmy już u siebie pomogłam mamie rozpakować torby,a następnie poleciałam do siebie na górę. Wyjęłam z szafy moje ulubione,szare,sprane dresy i zwykły,biały podkoszulek.Udałam się z tym wszystkim do łazienki. Dzisiejsze,bardziej eleganckie ubranie wylądowało w koszu na pranie,a ja pod prysznicem. Ciepłe strumienie wody przyjemnie pieściły moje ciało. Zmyłam cały makijaż i ochlapałam namydloną wodą nie dość dobrze wyprostowane włosy.Czułam się taka wolna. Kiedy balsamowałam ciało z dołu usłyszałam krzyk mamy:
-Anastasia!Ana!Ana!
-Już idę! -odparłam.
Wciągnęłam na siebie rozciągnięte spodnie od dresu i najzwyklejszy podkoszulek.Włosy potraktowałam ciepłym strumieniem powietrza z suszarki,aby zaraz potem związać je w niesfornego kucyka.Buzię wysmarowałam swoim ulubionym kremem,po którym cera ani mi się nie świeciła ani nie kleiła.Był po prostu idealny.Kiedy już się ogarnęłam zeszłam na dół do mamy,która chwilę temu mnie wołała.Biegała po kuchni jak opętana i szukała po szafkach jakby nie wiedziała gdzie co pochowała:
-Pomóc Ci mamo w czymś?-zapytałam z dezaprobatą
-Pewnie,że możesz mi w czymś pomóc.Mogłabyś pokroić mi tą paprykę-powiedziała pokazując palcem wskacującym na blat,na którym leżały dwie czerwone papryki,dwie zielone,dwie żółte i jedna samotna biała.
-Jasne-odparłam,po czym spojrzałam na zegar.Dochodziło pięć po wpół do 15,zatem moje mini spa w łazience zajęło mi około ponad 20 minut.Podeszłam do blatu i zabrałam się za krojenie warzyw.
-Tylko w kostkę ,zrobimy leczo-rzekła mama z uśmiechem podając mi miskę,którą chwilę temu wycierała.
-Okey.
Wrzucałam powoli kawałki papryk do naczynia kiedy mama przerwała ciszę:
-Co robi Natalie?
-Szczerze,to nie mam pojęcia.
-A mogłabyś skoczyć na górę i zerknąć.?
-Pewnie-odpowiedziałam,po czym oderwałam się od kulinarnego zajęcia.Weszłam na górę, zapukałam dwa razy do drzwi po czym je delikatnie pchnęłam.Natalie leżała brzuchem na łóżku,nogi miała zgięte w kolanach,a w ręce trzymała telefon:
-No co ty!...haha...jasne!-zaczęła piszczeć swojej rozmówczyni.Machnęła mi ręką abym wyszła z pokoju.Pokazałam jej palcem ,żeby puknęła się w głowę i wyszłam.Nie ma jak plotki- pomyślałam.Wróciłam do kuchni:
-I co?-zapytała mama stojąca przy gazówce,mieszając coś.
-Gada przez telefon-odparłam zrezygnowana,biorąc się do dalszego krojenia-co robisz?
-Smażę cebulkę,pokrój to do końca,bo niedługo będę musiała paprykę też wrzucić- powiedziała z uśmiechem.
-Dobra-przy czym zwiększyłam obroty.Mama po chwili dorzuciła kiełbaskę.W całym pomieszczeniu zaczął unosić się przecudowny zapach.Po 5 minutach podałam mamie pełną miskę.Tak jak zapewniała wrzuciła wszystko do skwierczącej już na ogniu cebuli. Zapach stał się jeszcze intensywniejszy. Był tak apetyczny,że nawet Natalie zeszła na dół:
-Yyymm..co tak pięknie pachnie?-zapytała.
-Leczo-odparła z entuzjazmem mamcia
-Pszepysznie-zawiwatowała młoda.
Byłam jakoś dziwnie zmęczona tym dniem.Wzięłam ścierkę i powycierałam kuchenny blat i stół.Wyciągnęłam talerze i przygotowałam wszystko do obiadu.Zasiadłyśmy do stołu.Nie obejdzie się spożyć posiłku w ciszy:
-I jak tam nowe szkoły?
-Moja dobrze-odpowiedziała moja siostra wpychając sobie do ust paprykę- Mamy w klasie 15 dziewczyn i 15 chłopaków.Niektórzy są tacy słodcy...-kontynuowała dalej-Wychowawczyni też jest w porządku.Ta szkoła jest lepsza niż tamta.
-To dobrze-uśmiechęła się mama-A jak twoja Ano?
-Moja..hmm..no wiesz szkoła jak szkoła-powiedziałam szybko skoncentrowana na jedzeniu i z lekka na myśleniu o "ślicznym".
-Tylko tyle mi powiesz Anastasio,na pewno da się coś więcej opowiedzieć?-mama dalej naciskała.
-No więc w klasie mamy 25 osób w czym siedem dziewczyn łącznie ze mną.Jak już pewnie zauważyłaś bardzo lubię Amandę- przerwałam aby skonsumować kawałek pieczarki,po czym mówiłam dalej-wychowawczyni jest przeurocza,nazywa się Caroline Flynn i w sumie to tyle.
Opowiedziałam jej na odczepne,aby dalej zająć się obiadem.
-Aham,teraz lepiej -powiedziała z uśmiechem-A kim on jest?
Cooo?! Przez tą jej wścibskość prawie zadławiłam się kawałkiem cukini,zawsze musi wiedzieć wszystko -,- Dlaczego, tak bardzo to widać.
-Kim,kto jest?-odpowiedziałam pytaniem na pytanie,starając się ukryć moje zażenowanie.
-Mnie nie oszukasz skarbie.
Cieszyła się jak ggłupi do sera.Muszę się ogarnąć.
-Ależ mamo nie ma takiej potrzeby,naprawdę nie wiem o czym mówisz-w głowie powtarzałam sobie skoncentruj się na jedzeniu.
-No dobrze,nie będę już na Ciebie naciskać.
Na moje szczęście reszta posiłku przeszła bez zbędnych rozmów.Zapakowałam naczynia do zmywarki i udałam się na górę.Odpaliłam laptopa i zalogowałam się na fejsie.Czekało na mnie kilka zaproszeń.
______________________________________________________________________________

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz